To już mój 4 Zlot w Bieszczadach i także ten zalicza się do bardzo udanych, choć pogoda nie była zbytnio sprzyjająca to liczba motocykli i uczestników była imponująca.
Na zlocie m.in. można było zobaczyć Ardie, Sokoła M111, H-D WLA 42 z koszem, H-D WLC, Indiana Big Chief, Junaka M07, Junaki M10, DKW NZ 350-1, ZIS M-72, M-72, M-72M, K-750, Dniepra MT-16, SHL M11, Jawa 353, Matchless D80 'Sports' 500, BMW R35, BMW R12 i inne.
Zabrakło natomiast dwóch Dekawek, które miały dotrzeć na zlot a było to DKW NZ 250 Komara i DKW SB 500 Bodka.
Bodek napisał mi SMS-a, że niestety nie dostał wolnego i nie da rady przyjechać, natomiast Komar dostał BANA od żony na jeżdżenie po Bieszczadach i musiał siedzieć i bawić córę
Na zlot z Rzeszowa do Zagórze nie miałem daleko bo zaledwie 85 km co z dwiema przerwami na daje czas przejazdu 1,5 godz. wiec nie jest źle.
Po zakwaterowaniu się (czyt. rozbiciu namiot) zacząłem szukać znajomych wpośród zlotowiczów z w ręku no i spotkałem Dwadziesciajeden, który tym razem ze względów zdrowotnych przyjechał samochodem
W sobotę odbyła się parada-rajd po Bieszczadach, my przed paradą pojechaliśmy do sklepu i zatankować Dyktę, ale niestety parada ruszyła wcześniej niż planowo o 9, więc my ruszyliśmy na drugi zlot do Ustrzyk Dolnych
W drodze powrotnej w Ustjanowej Dolnej zaraz za przejazdem kolejowym stwierdziłem, że tylny hamulec bardzo osłabł do tego stopnia, że praktycznie go nie ma. Stwierdziłem, że natychmiast to trzeba zrewidować bo jazda we dwoje na sprawnym tylko przednim heblu w Bieszczadach to samobójstwo.

Zatrzymaliśmy się i w ciągu dwóch minut odkręciłem koło i zaraz zdjąłem bęben napędowy i moim oczom ukazały się popękane i rozsypane okładziny hamulcowe ale nie ma strachu gdyż z przodu są dobre więc padła decyzja, że trzeba przełożyć z tyłu na przód. Operacja trwała jakieś 15 minut i Dytka znów miała hamulec główny, natomiast to co zostało z tylnego poszło do przodu. Na jednej szczęce nie było już nic a na drugiej pół dobrej okładziny i pomimo tego, że była to tylko 1/4 hamulca to dział nie najgorzej
Daleko nie ujechaliśmy bo aż do Leska, ale to już nie przez motocykl tylko przez nas, bo Dekawce wcale nie przeszkadzało, że pada i musieliśmy zrobić godzinny postój 10 km przed Zagórzem, przy okazji posilając się bardzo dobrą pizzą.
W między czasie jak wracaliśmy z Ustrzyk Dln. dobijał się do nas na tel Tomblack, że już jest na miejscu, i że przyjechał na zlot jako ostatni suchy uczestnik, jak go znam to jechał z duszą na ramieniu bo jak każdy wie Junaki są bardzo czułe na deszcz. Po chwili padał decyzja, że jedziemy bo i tak nie przestanie padać i na szczęście dojechaliśmy szczęśliwie nawet nie zmokliśmy tak bardzo, a potem już bawiliśmy się do późnych godzin
Na drugi dzień pogoda była już bardziej łaskawa, my dzień zaczęliśmy od dobrego śniadania.
Także udało się przeprowadzić parę konkurencji sprawnościowych m. in. slalom, jazda wolna i łapanie kiełbasy na sznurku jadąc motocyklem, my spróbowaliśmy swoich sił w pierwszych dwóch konkurencjach ale bez szału

Potem na zlot dojechał johan1 na swoim ZIS M-72.

Chwile pogadaliśmy podczas pakowanie gratów i razem ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, tuż przed samym Rzeszowem w Boguchwale wjechaliśmy w ścianę deszczu ale już nie było sensu się zatrzymywać bo nawet nie było gdzie.
Nieco przemoczeni ale bardzo zadowolenie dotarliśmy do zupełnie suchego Rzeszowa, a Dykta obładowana nami i gratami spisał się na medal

Zapraszam do obejrzenie wszystkich zdjęć w mojej prywatnej galerii XVII ZLOTU ZAGÓRZ 2012.